Przyszłoroczna edycja Festiwalu Kultury Żydowskiej poświęcona będzie Kazimierzowi. Choć po raz pierwszy pojawi się on w tytule festiwalu, to tak naprawdę od samego początku jest dla nas źródłem inspiracji.
Kuzmir – jak go nazywano w jidysz – to rzeczywisty i duchowy dom dla wielu pokoleń Żydów; jak mówił o nim Henryk Halkowski: symbol żydowskiej obecności i zarazem nieobecności, to w końcu dom festiwalu. Inspiracja dla wielu myślicieli, artystów, przez kilka dekad opuszczony i zapomniany, przeszedł nie do końca fortunną rewitalizację, stając się niestety turystyczną wydmuszką, eksploatującą ślady po dawnej świetności i jego żydowskiej spuściźnie.
Nasz festiwal jest jednym ze strażników dziedzictwa Kazimierza, Kuzmira i dba o jego zachowanie. Nie jesteśmy jednakże zamknięci na dokonujące się tutaj zmiany. Trzymamy rękę na pulsie i parzymy, jak ten zmieniający się Kazimierz wpływa na ludzi.
Kilka lat temu zadaliśmy sobie pytanie, co współcześni pisarze mogą powiedzieć o Kazimierzu? Jak go traktują? Czy ta dzielnica Krakowa to dla nich główny bohater, zagubiona postać z drugiego planu czy raczej tło wydarzeń?
I po to wymyśliliśmy O_KAZ: żeby móc o tym opowiedzieć
Zaprosiliśmy 11 autorów i twórców, aby opowiedzieli nam swoje historie o Kazimierzu. Powstało w ten sposób 9 opowiadań oraz jeden komiks, które wydane zostały w pojedynczych broszurach, a później – na finał projektu – jako jeden tomik z wszystkimi opowieściami. Znajdziecie tam historie zainspirowane przeszłością dzielnicy, ale też jej współczesnością; ludźmi, którzy tutaj mieszkali i mieszkają, albo też miejskimi legendami związanymi z Kazimierzem. Trzy z nich Radio Kraków zamieniło na słuchowiska dla swojej Radiowej Biblioteki.
W oczekiwaniu na 34. FKŻ, poświęcony właśnie Kazimierzowi – zapraszamy Was do lektury i posłuchania O_KAZu – Literatury Kazimierzu.
Łukasz Orbitowski
Kobra przegrywa w butelkę
Niedługo północ. Mamy czas na jeszcze jedną opowieść. Chcecie posłuchać o prawdziwym Kazimierzu? Po to przyszliście, prawda? W porządku. Ale jeśli liczycie na historyjki o synagogach, o monstrancji skradzionej z kościoła Bożego Ciała, o królach i Esterkach, jeśli macie smaka na piwo w Alchemii zagryzane zapieksem albo gęsią wątróbką przy muzyce klezmerów – trafiliście pod zły adres.
czytaj całość (pdf)
posłuchaj całości, czyta Tomasz Schimscheiner
Dominika Słowik
Sanatorium
Najpierw zaczęły znikać psy.
„Jakby zapadły się pod ziemię”, mówili potem zrozpaczeni właściciele. „Na chwilę tylko spuściłem go ze smyczy”. „Musiał się zerwać, nawet nie zauważyłem”. „Byłem w sklepie, pewnie ktoś ukradł”. Cały Kazimierz obklejono ogłoszeniami. Kiedy rano szliśmy z tatą do pracy, z każdej latarni spoglądały na nas tęskniące psie oczy.
czytaj całość (pdf)
posłuchaj całości, czyta Beata Schimscheiner
Weronika Murek
Każdemu po razie
– Do butelki nigdy bym nie strzelił – powiedział mężczyzna. – Już prędzej do człowieka.
Popatrzyli ponad ladą strzelnicy, zastawioną oszczędnie jak za sprawą szyboletu czy krótkiego rozkazu: ananasem, jabłkiem, błękitną butelką. Z odległości kilku metrów celowała do nich kobieta, uczesana niby faun – z przedziałkiem pośrodku głowy.
Michał Mądracki i Ula Palusińska
Spacermistrz
Przyjechałem z rodzicami do Polski na swoje dziesiąte urodziny, które będę miał jutro. W Krakowie mieszkali moi dziadkowie, gdy byli w moim wieku. Jestem tu po raz pierwszy.
Wygramoliliśmy się ze wszystkimi walizkami z taksówki na małym placu. Na środku jest okrągły budynek. Od każdego okienka na jego okręgu biegnie długa, kręta nitka kolejki. W powietrzu unosi się przyjemny zapach jedzenia.
Wit Szostak
Kazimierz i głosy
Zbieram głosy, które się gubią. Głosy niechciane nie gubią się przypadkiem, ktoś je porzuca i ucieka. Pomiędzy przemilczeniami i napomknieniami mówią o życiu, o jego sprutej podszewce. Te głosy nigdy nie doszły do głosu, zdławiono je i mogły ujawnić się tylko na chwilę w geście, grymasie, westchnieniu. Opowiadają o tym, co ukryte. Czasem chcą krzyczeć i przekrzyczeć ból, czasem tylko żalić się długo i nudno. Niektóre chcą, by pozwolić im milczeć, chrząknąć i przeprosić.
Julia Ain-Krupa
The Painted Lady
The dream is always the same. I am walking down the streets of Kazimierz, the old Jewish section of Krakow, my wooden clogs beating loudly against cobblestone streets, when I arrive at her house. Her name was Irena, And she was a great poet. She died along with the rest of them, and for a moment I can see her wedding dress floating from the balcony, as if there were an invisible person inside.
Mateusz Kołek & Artur Wabik
– Przypuszczam, ze to wszystko zaczęło się tutaj.
– Wiadomo, okrąglak prosił się o zagospodarowanie od wojny.
– Mam na myśli cały ten odpust. Bez nich Kazimierz nie byłby taki sam, ale przyznasz, że jest w tym jakaś ironia: w sercu dawnej żydowskiej dzielnicy handluje się pamiątkami po nazistach.
– Przecież uwielbiasz starocie.
Jacek Dehnel
Ćwiartka papieru
– Tylko nie chcę wiedzieć – mówiła lekko łamiącym się głosem – wiesz, nie chcę wiedzieć kiedy. Tak rób, żebym nie wiedziała.
A on tylko kiwał głową i pomrukiwał, niskim pomrukliwym tonem, tonem uspokajającym, tonem, który znaczył: „Nic się nie martw, wszystko będzie, jak chcesz, nic się nie bój”.
Zośka Papużanka
Józefa 22
Pies czujnie, bez ruchu wpatrywał się w białe drzwi. Jego sylwetka była spięta, gotowa do natychmiastowego skoku w wolność, gdy tylko na klamce pojawi się dłoń posiadająca ludzką umiejętność naciśnięcia i otwarcia świata. Naprężone mięśnie drżały, ale zwierzę czekało cierpliwie, wiedząc, że rytuały muszą się wypełnić do końca, podobnie jak jego psi pęcherz.